Lars Kepler - "Stalker"



Myślę, że wystarczającą recenzją Stalkera mógłby być fakt, że po lekturze tej książki boję się wieczorami wyglądać przez okno.

Ile razy nam samym wydaje się, że coś „mignęło” za oknem? Albo że ktoś dosłownie chwilę temu stał przed naszym domem?


Powieść opowiada o serii brutalnych morderstw kobiet popełnianych na terenie Szwecji przez tytułowego Stalkera. Na parę minut przed dokonaniem zbrodni przesyła policji krótki filmik, który przedstawia przyszłą ofiarę wykonującą zwyczajne czynności i zupełnie nieświadomą faktu, że jest przez niego obserwowana. Policja i prowadząca śledztwo Margot Silverman są bezradni. Jedyną osobą, która byłaby w stanie złapać mordercę jest legendarny komisarz Joona Linna, jednak ten po jednej z akcji zaginął i już od jakiegoś czasu jest uznawany za zmarłego. Współpracy z policją podejmuje się psychiatra Erik Maria Bark, który podczas przesłuchań stosuje metodę hipnozy. Jedna z sesji z potencjalnym podejrzanym sprawia, że na jaw wychodzą poszlaki, o których Erik nie chciałby pamiętać…

Sięgając po tę książkę, nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Nazwisko autora niewiele mi mówiło, choć tytuł wydał mi się intrygujący. Przerażała mnie objętość książki – ponad 600 stron lektury, która gdyby okazała się nużąca, byłaby prawdziwą drogą przez mękę. Na szczęście, moje obawy okazały się niepotrzebne, bo dałam się wciągnąć w tę przerażającą opowieść właściwie już od samego początku.

Pomimo dużej ilości stron, książkę czyta się bardzo szybko, a to za sprawą krótkich, zaledwie kilkustronicowych rozdziałów, stworzonych przez autorów z idealną precyzją. Świadomie użyłam słowa „autorów”, ponieważ za nazwiskiem Lars Kepler kryje się małżeństwo Alexandra i Alexandry Ahndorilów. Stalker jest piątą z kolei częścią przygód komisarza Joony Linny, co nie stoi na przeszkodzie, aby właśnie od niego rozpocząć lekturę serii. Książka jest skonstruowana w sposób, który nie wymaga od czytelnika znajomości pozostałych części.

Na wartkie tempo akcji wpływa także sposób prowadzenia narracji, która owszem, jest trzecioosobowa, ale opisywane zdarzenia toczą się w czasie teraźniejszym. To dodatkowo wzmaga w nas napięcie, ale równocześnie sprawia wrażenie, jakby to właśnie czytelnik był obserwatorem wydarzeń, a może właśnie… stalkerem?

Tym co także zwróciło moją uwagę, jest ukazywanie różnych punktów widzenia. Dzięki temu nie jest się znudzonym analizowaniem myśli jednej postaci, a dodatkowo poznaje się każdego z głównych bohaterów. Tak właśnie jest w przypadku Margot Silverman, Erica Barka i… Joony Linny. Muszę przyznać, że to on wywarł na mnie największe wrażenie i stał się moją ulubioną postacią, czego niestety nie mogę powiedzieć w przypadku tamtej dwójki. Margot od samego początku irytuje mnie kompleksem kobiety-policjanta i feministyczną zawziętością, chociażby w takich momentach gdzie na kilka tygodni przed rozwiązaniem ciąży pojawia się na miejscu zbrodni albo uzbrojona bierze udział w policyjnej obławie. Eric, pomimo że wydaje się być dość sympatycznym facetem, podpadł mi swoim emocjonalnym rozedrganiem, które rekompensuje sobie łykając garściami leki uspokajające i brakiem umiejętności podejmowania decyzji. Nietrudno ulec wrażeniu, że komisarz Joona Linna jest kreowany na kształt herosa czy superbohatera. Takiego, co to wpadnie na trop, który zwykłemu śmiertelnikowi nie przyszedłby do głowy albo mając 40 stopni gorączki zdąży powalić kilku zbirów zanim sam zemdleje.  Mimo to, ciężko nie poczuć do niego sympatii i szacunku. Ja osobiście byłam zafascynowana jego wewnętrzną siłą, spokojem ducha i akceptacją tego, co zsyła na niego los. Jego postać w dużym stopniu ma wpływ na to, że chętnie sięgnę po pozostałe części z jego udziałem.

Jednak Stalker to nie tylko opowieść o komisarzu Linnie. To książka podejmująca istotny temat, jakim na przestrzeni ostatnich lat stał się problem stalkingu i ukazująca jego najbrutalniejszą odsłonę. Ta ciągła potrzeba patrzenia i władza, jaką to daje nad drugim człowiekiem.. och, Freud miałby tu używanie.  Nie wchodźmy jednak w szczegóły. Stalker to wartka akcja, nieustające napięcie i niespodziewane zwroty akcji, które w końcu łączą się w całość tak logiczną, że nie sposób nie powiedzieć: „że też na to nie wpadłem…”. To mroczny i brutalny thriller, po lekturze którego trudno wyzbyć się tego dziwnego, nieprzyjemnego wrażenia, że ktoś właśnie nas obserwuje…

Komentarze

Popularne posty