Oglądane: Łowca i Królowa Lodu

Po obejrzeniu I części przygód Hunstsmana uznałam, że film jest słaby ze względu na tragiczną według mnie grę Kirsten Stewart. W II części "zmierzchowa" Bella się w zasadzie nie pojawia, a on dalej jest "taki se".





Ponieważ jestem wielką fanką fantasy, nie miałam nic przeciwko, kiedy moja starsza siostra - psychofanka fantasy, zaproponowała wypad do kina na Łowcę i Królową Lodu. Poza tym, obejrzany jakiś czas temu trailer wywarł na mnie duże wrażenie, to też moje oczekiwania wobec filmu były dość spore. Dobra, kogo ja oszukuję, liczyłam, że przez większość filmu Chris Hemsworth będzie biegał z nagim torsem ;)

Ale po kolei. Film opowiada po trosze o tym, co wydarzyło się na długo przed pojawieniem się Królewny Śnieżki oraz o wydarzeniach mających miejsce po tym, kiedy zła Ravenna została przez nią i Hunstsmana pokonana. 

Film Cedrica Nicolasa-Troyana to niestety według mnie przerost formy nad treścią. Oczywiście nie należy zapominać o tym, że jest to produkcja z gatunku fantasy. Stąd też nie wymagam od niego rysów psychologicznych postaci na miarę dobrego thrillera. Jednak trochę związków przyczynowo-skutkowych by się w nim mimo wszystko przydało. 
  
Przede wszystkim w filmie pojawia się zbyt dużo wątków, którymi twórcy nie są w stanie dobrze pokierować. Ich nagromadzenie powoduje, że fabuła rozchodzi się na wszystkie strony i momentami miałam wrażenie, że jeden z wojowników stanie na środku pola walki, (której w zasadzie nie było tyle, ile się spodziewałam) i powie "O co my tu właściwie walczymy?". Bo w filmie pojawia się wszystko: zakazana miłość, złamane serce i chęć zemsty, walka dobra ze złem, a momentami nawet zła ze złem. Tak więc nie do końca wiadomo czy to film o pojednaniu rozłączonych kochanków czy też może o tym, że mimo wszystko dobro zwycięża. A może o dwóch siostrach? Albo o życiu Huntsmana? 


Film jest bardzo niespójny. Niektóre działania postaci są niczym nieumotywowane. Poza tym, w ich życiorysach pojawiają się "białe plamy", które w żaden sposób nie zostają wyjaśnione czy też
połączone z głównym wątkiem. Wróć. Wątkami. Poza tym film jest dość przewidywalny. Siedząc w kinie z siostrą mówiłyśmy do siebie: "o, teraz ten zrobi to", "a tamten powie tak". I zazwyczaj miałyśmy rację. Poza tym, w filmie pojawia się wiele niepotrzebnych scen, które przeciągają akcję. Zamiast podsycać napięcie w widzu, sprawiają, że oglądający jest znudzony i zapomina o co to właściwie chodziło?
Na pochwałę zasługuje jednak scenografia. Szczególnie wnętrza pałacu Królowej Lodu, Freyi. No i kostiumy i charakteryzacja sióstr, które naprawdę zapierały mi dech w piersiach. Muzyka była czasami jedyną rzeczą, która ratowała scenę przed totalną katastrofą. 
Dość ciekawym elementem z filmie okazały się postaci karłów, które wprowadziły do niego niewymuszony humor.

Tak naprawdę jedynym "jasnym" elementem w filmie była postać wykreowana już w I części przez Charlize Theron. Niestety Ravenna nie pojawia się w filmie zbyt często, aby zaprezentować pełnię swych możliwości. Emily Blunt w roli jej siostry Frei nie powoduje niestety efektu "wow", ale być może dlatego, że jej bohaterka miała być bardziej "uczłowieczona" niż Ravenna. Mimo to, wciąż brak jej tego "błysku w oku", który posiada jej siostra. Tytułowego Łowcę wolę jednak w roli zdegenerowanego degenerata :P Dlatego bardziej podobała mi się ta postać w I części. Poza tym, tutaj mówi z jakimś dziwnym akcentem szkocko-autralijsko-angielskim.. Nie, nie. Jego wybranka serca nie wywarła na mnie żadnego wrażenia, więc na jej temat nie mam nic do powiedzenia.

Łowcę i Królową Lodu można porównać do bardzo ładnej, ale głupiej dziewczyny, która poza wyglądem niewiele ma do zaoferowania. Pod efektami specjalnymi, ciskaniem lodowych pocisków na prawo i lewo lub też "okazjonalnym" zamrożeniem ludzi nie kryje się zbyt wiele treści, a szkoda.

No i jest jeszcze jedna rzecz, która mnie uderzyła. Każdy bardziej doświadczony fan fantasy oglądając film zauważy, że "ta muzyka to trochę jakby z Władcy Pierścieni, a ta sekwencja walki to dosyć do tej z Hobbita podobna.. A ta Królowa Lodu to taka trochę jakby rodem z Narni albo i Krainy Lodu.. W zasadzie jeśli chodzi o analogie do Hobbita, to mam wrażenie że cała postać Łowczyni Sary była kreowana w oparciu o wojowniczą elfkę Tauriel.
No, także tyle z mojej strony ;) Dajcie znać czy oglądaliście film i jakie jest Wasze zdanie na jego temat :)
źródło zdjęć: filmweb

Komentarze

Popularne posty