Całuj się pod mlecznym niebem i zakochaj się w złośnicy

Dzisiaj zapraszam Was na post, 
w którym przedstawię Wam dwa młodzieżowe filmy z lat 90', do których pomimo upływu lat lubię powracać.




Młodzieżowe filmy z lat 90' mają w sobie pewien urok. A może to ja się starzeję i z wiekiem robię się coraz bardziej sentymentalna. Bo ja wiem? Pomimo mojej miłości do kina, które uświadamia mnie o beznadziejności mojego życia i ryje psychikę do tego stopnia, że jedyne o czym marzę to skok z mostu, lubię od czasu do czasu obejrzeć film niewymagający myślenia. Szczególnie teraz, kiedy moje zwoje mózgowe potrzebują regeneracji po sesji.
Filmy "Cała ona" i "Zakochana złośnica", bo to o nich dzisiaj będzie mowa, bardzo lubiłam oglądać mając lat "naście" i jak się okazuje, z przyjemnością oglądam je mając lat "ścia". Z tą różnicą, że teraz po seansie nie wyglądam niecierpliwie przez okno przystojnego młodzieńca, który zadzwoni do mych drzwi i zabierze mnie na bal maturalny. 


Odnośnie fabuły filmu "Cała ona" można powiedzieć: historia stara jak świat. Jest amerykańskie liceum, zbliżający się bal maturalny, najpopularniejszy chłopak w szkole i jego sukowata dziewczyna. No i główna bohaterka, czyli taki współczesny kopciuszek. Żyjąca w swoim świecie artystyczna dusza, która za wielkimi okularami chowa piękne oczy. Jest szczeniacki zakład, intryga, zazdrość, złamane serce, ale na końcu standardowo wielka miłość. 


To jeden z tych filmów, o których od początku wiemy, że skończą się dobrze. Nie znajdziemy w nim żadnych odkrywczych tez ani myśli, które zmienią nasze życie i otworzą nasze umysły. Oczywiście w filmie pojawiają się w dużym skrócie problemy nastolatków jak brak akceptacji jednostki w szkolnym społeczeństwie albo "bunt" głównego bohatera,  Zacka (Freddie Prinze Junior) przeciwko swojemu ojcu. Piszę bunt w cudzysłowie, bowiem jest to taki sprzeciw dla zasady: Ty mi każesz wybrać ten college, to ja wybiorę inny, bo chcę sam decydować o swoim życiu. (ale nawet jeśli, to będziesz mi wysyłał czeki, prawda?) Ale przecież nie o to w tym chodzi, bo nawet nie taka jest konwencja filmu, aby pokazać zbuntowane, rozwrzeszczane nastolatki z końca lat 90'.


"Cała ona" to jedna z tych niewielu młodzieżowych komedii romantycznych, które mogę obejrzeć bez zażenowania, a z uśmiechem i przyjemnością. Oczywiście wielkiego aktorstwa też tam nie ma, ale w filmie przewijają się twarze, które mniej lub bardziej zaistniały później w świecie filmu. Jest to chociażby Anna Paquin, która gra tam niewielką rólkę trochę ekscentrycznej młodszej siostry Zacka czy nieżyjący już Paul Walker, odtwórca roli "najlepszego" kumpla głównego bohatera. 
AAA no i prawie zapomniałam, pojawia się także Usher w roli szkolnego DJ-a.
Według mnie jedynym słabym aktorsko akcentem jest tutaj "drewniany" Freddie Prinze Jr. Myślę, że ten aktor zrobiłby dużą karierę w Hollywood gdyby tylko potrafił grać. A tak musi się zadowalać rolami pokroju przystojnego, ale głupiego jak but Freda ze Scooby Doo.


No i nie zapominajmy o filmowej piosence - "Kiss me" zespołu Sixpence None The Richer Która z nas nie śpiewała jej jako nastolatka pod prysznicem? Gdy myślę o latach 90', ten utwór jest pierwszym co przychodzi mi na myśl. Taki uroczy. Jak i cały film.


W przypadku "Zakochanej złośnicy" historia jest trochę inna. Przede wszystkim mamy tutaj do czynienia ze swego rodzaju uwspółcześnioną ekranizacją "Poskromienia złośnicy" Szekspira. Świadczą o tym chociażby imiona sióstr - Bianki i Kateriny - jak i główny wątek. 


Akcja filmu  rozgrywa się standardowo w jednym z amerykańskich liceów. Nowo przybyły uczeń, Cameron James (Joseph Gordon-Levitt) od pierwszego wejrzenia zakochuje się w pięknej Biance (Larisa Oleynik). Jednak będzie mógł umawiać się z nią tylko wtedy, kiedy jej starsza siostra, Katerina (Julia Stiles), pierwsza znajdzie chłopaka. Jest to dosyć trudne, ponieważ Kat ma w głębokim poważaniu chłopców ze swojego liceum. Tak naprawdę w głębokim poważaniu ma całą szkołę, bowiem nienawidzi wszystkiego co mainstreamowe, a takie według niej jest szkolne środowisko. Czyta mądre książki, a swoimi poglądami doprowadza do wściekłości nawet nauczycieli. Przez to, że jest inteligentna i nawet trochę agresywna, budzi strach wśród chłopaków.  

Cameron jest jednak zdeterminowany i przy pomocy nowego kumpla poszukuje śmiałka. I znajduje go w osobie niepokornego "typa spod ciemnej gwiazdy" Patricka Verony (Heath Ledger). Ten przystaje na propozycję. Początkowo ma ona dla niego charakter czysto materialny. Jednak wszystko zmienia się, kiedy poznaje bliżej Kat.



"Zakochana złośnica" choć także trochę naiwna, wydaje mi się być  mimo wszystko lepszym filmem niż "Cała ona". Fabuła jest bardziej dynamiczna, pojawia się także więcej humoru. Poza tym, tutaj twórcy wyraźnie bawią się konwencją. Przede wszystkim gra aktorska jest jednak na wyższym poziomie. Już wtedy patrząc na młodziutkiego Heatha Ledgera widać, że była w nim jakaś "iskra", która niestety, nie paliła się wystarczająco długo, aby aktor mógł zaprezentować nam swój potencjał. Chociaż i tak zdążył stworzyć kilka niezapomnianych ról filmowych. W "Zakochanej złośnicy" ujął mnie swoim urokiem osobistym i także tym jak wykreował postać Patricka Verony. Z jednej strony to prawdziwy bad boy z krwi i kości, ale z drugiej skrywa w sobie wrażliwą osobowość. 
Ech, kogo ja próbuję oszukać. Mam po prostu słabość do długowłosych facetów.




Tak przy okazji, czy tylko mi się wydaje, czy Heath Ledger i Joseph Gordon-Levitt są do siebie bardzo podobni? :P  



Z mojej strony to chyba tyle. A wy macie jakieś ulubione filmy z tego okresu?
Na koniec jeszcze moja ulubiona scena z "Zakochanej złośnicy" i obiecuję, że już Was nie męczę :)
źródło zdjęć: weheartit, filmweb

  

Komentarze

  1. Fakt, te filmy mają coś w sobie :) były tworzone w czasach, gdzie nie liczyła się aż tak kasa a treśc :)
    pozdrawiam
    labonnyblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. "Zakochaną złośnicę" kocham nad życie!!! To jeden z tych filmów, który chyba NIGDY mi się nie znudzi. Co jakiś czas ciągle go sobie odświeżam: za każdym razem wzdycham do Heatha Ledgera, przybijam mentalną piątkę z sarkastyczną Julią Stiles i przede wszystkim uśmiecham się do ekranu jak debil. Zawsze będę miała sentyment do tej produkcji. I wiesz, teraz, jak o tym wspomniałaś, to faktycznie Ledger i Gordon-Levitt są nieco do siebie podobni :P
    "Cała ona" jeszcze przede mną, jak już Ci kiedyś mówiłam, poza migawkami w tv nie znam nic więcej. Ale w sumie nadrobię chyba te zaległości niedługo, bo ostatni seans w telewizji też olałam, ale teraz to jestem coraz bardziej ciekawa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak "Zakochana złośnica" i "Cała ona" w zasadzie też, to jedne z tych filmów po których obejrzeniu po prostu jakoś tak lżej się człowiekowi robi na duchu i nie można przestać się uśmiechać :D no a Heath Ledger... :P

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty